wtorek, 23 lipca 2013

Genialność w prostocie

Upały doskwierają nam wszystkim i dzisiaj, jak pewnie większości z Was, odechciało się tłustych smażenin. Postawiłam więc na zupełną prostotę- najłatwiejsze ever spaghetti. Uwielbiam kuchnię włoską za jej nieskomplikowanie oraz szybkość przygotowania (chociaż oczywiście są wyjątki), ale we wszystkich moich eksperymentach zapominam często, że nie potrzeba wielu dodatków, trudno dostępnych produktów, czy wymyślnej mieszanki przypraw, by kubeczki smakowe szalały. Dlatego właśnie dzisiaj- spaghetti z sosem pomidorowym :) . Sekretem idealnego smaku jest pełnoziarnisty makaron, dojrzałe pomidory i świeża bazylia.



Składniki:
- 1 porcja makaronu,
- 3 pomidory
- garść świeżej bazylii
- świeżo zmielony pieprz
- sól morska
- odrobina oliwy



Przygotowanie:
- makaron gotujemy al dente
- w tym czasie przygotowujemy sos: obieramy pomidory ze skórki i kroimy na drobne kosteczki, wrzucamy do głębokiej patelnii, przykrywamy i dusimy, aż powstanie niezupełnie gładki sos. Ściągamy pokrywkę i redukujemy nasz sos, aż będzie miał dosyć gęstą konsystencję, doprawiamy solą do smaku
- pod sam koniec przygotowania sosu wrzucamy do niego posiekaną świeżą bazylię i doprawiamy pieprzem.
- gdy sos jest już gotowy przesypujemy do niego ugotowany makaron i delikatnie mieszamy
-po przełożeniu na talerze dekorujemy całość listkami bazylii i skrapiamy odrobiną oliwy (ja użyłam pozostałości po domowej roboty pomidorach suszonych, o których będzie mowa w kolejnym poście ;))



życzę smacznego, gorącego popołudnia ;)




poniedziałek, 15 lipca 2013

Poczuć miętę do porzeczki

Dzisiaj chyba już nikt nie ma ochoty na orzeźwiające  napoje, czy desery. Gdy w lipcu temperatura spada do 15 stopni, a deszcz zacina w stojących na przystanku i czekających na nienadjeżdżający autobus- odechciewa się wszystkiego. Na szczęście kilka dni temu, wykorzystując piękną pogodę przeszłam się na targ, gdzie u bardzo miłego sprzedawcy kupiłam kilogram świeżych czarnych porzeczek. Część MUSIAŁAM zjeść natychmiast z jogurtem naturalnym, a gdy nasyciłam pierwszy porzeczkowy głód rozpoczęłam pichcenie. Nigdy wcześniej nie robiłam sama konfitury, ale muszę przyznać, że moja pierwsza próba chyba się powiodła (aby się upewnić należałoby spytać moje koleżanki z pracy ;) ).


Jako że jeszcze wtedy miałam chrapkę na orzeźwiające nuty postanowiłam dodać odrobinę mięty- efekt przerósł moje oczekiwania! A oto najprostszy w świecie przepis:

Składniki:
-1 kg czarnych porzeczek
- 400 g cukru
- garść listków mięty



Przygotowanie:
1. Porzeczki obieramy, myjemy i zasypujemy cukrem. Owoce zostawiamy na ok. 1 godzinę, aby puściły soki.
2. Garnek z owocami stawiamy na palniku i gotujemy na małym ogniu, mieszając od czasu do czasu, aby się nie przypaliło, do uzyskania pożądanej konsystencji (można to sprawdzać nabierając odrobinę na łyżeczkę i schładzając-u mnie trwało to ok.1,5 godziny).
3. Przed samym końcem gotowania (last, but not least ;) ) dodajemy garść dobrze posiekanej mięty (aby zbyt duże listki nie pływały w naszej konfiturze).
4. Gotową konfiturę przekładamy do wyparzonych i wytartych do sucha słoiczków, dobrze zakręcamy i pasteryzujemy ok.10 min, po czym stawiamy do góry dnem do wystudzenia.

i.... voilà! Nasza pyszna konfitura bez dodatku konserwantów, za to z orzeźwiającą nutą mięty gotowa ;)



Smacznego ;)





poniedziałek, 8 lipca 2013

Borówkowy zawrót głowy

Weekend spędzony w domu zawsze sprawia, że do Krakowa wracam zupełnie wypoczęta, lecz także troszkę rozleniwiona i z lekką niechęcią spoglądam na wszystkie obowiązki czekające na mnie w zbliżającym się tygodniu. Żeby jednak uprzyjemnić sobie poniedziałek postanowiłam wykorzystać do tego celu miskę borówek (czy tam jagód- jak tam chcecie ;)) przywiezionych ze sobą z rodzinnego miasteczka. Tak oto powstały borówkowe tartaletki:


Jako zagorzała fanka czekolady nie mogłam nie pokusić się o połączenie lekko kwaskowatych owoców ze słodyczą kakaowego spodu... a wszystko przykryte jest lekką bezową pianką ;) Miłego pichcenia :)

Składniki na kruche ciasto:
100 g masła o temperaturze pokojowej
50 g cukru pudru
125 g mąki
1 łyżka kakao
1/2 łyżeczki kardamonu (jeśli nie lubicie orientalnych aromatów możecie dodać mniej, lub zupełnie pominąć)
1 żółtko
szczypta soli

1. Mąkę przesiać z kakao, kardamonem i solą
2. W osobnej misce masło ubić z cukrem na gładką jasną masę, następnie dodać żółtko i wszystko połączyć.
3. Do masy stopniowo dodawać suche składniki i dokładnie mieszać łyżką aż do całkowitego połączenia składników
4. Ciasto zawinąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki na co najmniej 3 godziny
5. Po wyciągnięciu z lodówki podzielić na części i wyłożyć formy na tartaletki, po czym zmrozić je przez 15 min w zamrażalce.
6. Piec z obciążeniem przez ok. 12 min w temp. 180 stopni, a następnie ściągnąć obciążenie i dopiec jeszcze przez ok. 5 min.
7. Zostawić w foremkach do ostygnięcia

W tym czasie robimy bezę:

Składniki:
4 białka
200 g cukru pudru (można dać trochę mniej)
2 płaskie łyżeczki mąki ziemniaczanej
szczypta soli

Ubić białka z solą na sztywną pianę, po czym stopniowo dodawać cukier. Na sam koniec dosypać mąkę ziemniaczaną. Gotową masę przełożyć do rękawa cukierniczego.

Jeśli już jesteśmy w tym momencie to teraz tylko zabawa w "składanie" naszej tartaletki ;)


Na wystudzone kruche spody wysypujemy umyte, ale suche borówki ( i tak puszczą soki, więc aby nie przemoczyć zupełnie spodów należy je przed użyciem zostawić do wyschnięcia), na całość wyłożyć bezę i wrzucić ponownie do piekarnika na 20 min nagrzanego do 150 stopni.


Można rozkoszować się smakiem zaraz po wyjęciu z piekarnika, ale równie pyszne są po ostygnięciu ;)

Smacznego ;)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Sałata z pieczonym camembertem

Pogoda dopisuje, więc nikt chyba nie ma ochoty na ciężkie obiady, ale z chęcią zjadłoby się też coś ciepłego. W dzisiejszym wpisie przychodzę do Was z pieczonym serkiem camembert na sałacie karbowanej z plasterkami gruszki i orzechami. Sałatka jest bardzo sycąca, ale także dzięki świeżej gruszce jest też niesamowicie orzeźwiająca! Oryginalne połączenie smaków, które zadowoli każdego ;)




Składniki
- 1 camembert
- 1 duża gruszka
- kilka listków sałaty karbowanej
- garść nerkowców
- odrobina ulubionej musztardy
- świeży tymianek
- oliwa z oliwek

Sposób przygotowania:
1. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
2. Z serka camembert zetnij górną część. Wierch dolnej części posmaruj musztardą i posyp obficie posiekanym świeżym tymiankiem. Po przykryciu górną częścią włóż serek do wyłożonej papierem do pieczenia małej formy.
3. Na blasze wyłożonej papierem rozsyp orzechy nerkowca i włóż razem z serkiem do piekarnika. Serek należy zapiekać ok. 20 min, zaś orzechy należy wyjąć jak tylko sie zrumienią ( ok. 10 min)
4. W międzyczasie wyłóż na talerz porwaną sałatę, pokrój gruszkę w plasterki i ułóż na sałacie.
5. Sałatę posyp uprażonymi orzechami i na całość wyłóż upieczony ser.
6. Na koniec pokrój ser na ćwiartki oraz pokrop całość oliwą z oliwek. Możesz również posypać danie świeżym tymiankiem.








Smacznego ;)

First steps in the kitchen

Gdy próbuję sobie przypomnieć jak wyglądały moje pierwsze kroki w kuchni ciężko określić konkretny moment. W moim domu całe życie rodzinne koncentrowało się w kuchni wokół solidnego stołu własnoręcznie zrobionego przez mojego Tatę, dlatego też znaczna ilość wspomnień związana jest właśnie z tym miejscem. Nie przypomnę sobie pierwszej pokrojonej marchewki, czy pierwszej złożonej kanapki, ale nie zapomnę mojego pierwszego specjału z czasów, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem- pasty jajecznej ;)
Od zawsze lubiłam gotować, ale prawdziwa pasja pojawiła się gdy poszłam na studia- wiadomo- samodzielne mieszkanie pomaga w eksperymentowaniu w kuchni: gdyby coś się nie powiodło najwyżej ja sama nie zjem obiadu ;) Założenie bloga chodziło za mną już od bardzo dawna, ale zawsze było mało czasu, lub 1000 innych powodów, by tego nie zrobić. W końcu jednak zdecydowałam się na ten krok i... oto jestem :) Mam na imię Ania i zapraszam na mojego bloga